Przebadaj mnie

Nagość. Powiedz to głośno. Najlepiej w najcichszym z miejsc. I odpowiedz sobie na jedno pytanie: czy zawstydziłaś się? Czy wywołało w tobie drżenie?
We mnie tak. Na zmianę ściskam i rozluźniam palce dłoni, usuwam podświadomie zbliżające się do mózgu obrazy. Ciemność, ciężkie zapachy, trochę dymu z papierosów, może alkohol. Utarło się, że rozbieraniu musi towarzyszyć jakiś pretekst. Bo zimno, bo smutno, bo nędznie, bo miłośnie, bo pożądliwie, bo.. Zawsze jest jakieś bo. I ty też je masz. Chcesz się przytulić, najlepiej każdą cząsteczką, przywrzeć do innego ciała, połączyć mięśnie, tak, jakby cię ktoś z tą osobą zespawał. Wróć, nie osobą – obiektem wieczornego zainteresowania. Utarło się też, że rozbieramy się nocą. Romantyczny klimat, dogasające świeczki i siarka w powietrzu. To sprzyja rozsuwaniu błyskawicznych zamków, radzenia sobie z zapięciem od stanika, ściąganiu spodni super skinny (żeby nikt w świetle dnia nie zobaczył, że wczoraj zjadłaś o jednego burgera za dużo). W bieliźnie lub bez, drżysz na całym ciele. Zagryzasz wargę, mrużysz oczy, bo atmosfera przestaje sprzyjać. Zaczynasz się zastanawiać, co cię skłoniło – trzeba było obejrzeć kolejny odcinek Grey’s Anatomy albo czekać z utęsknieniem na dostawcę pizzy, bo znów poczułaś potrzebę zjedzenia czegoś tłustego. Tymczasem, leżysz na łóżku i gnijesz. Wnikasz w pościel albo w materac i coraz ciężej oddychasz. Krew biegnie w żyłach szybciej, obce ręce znaczą linie na twoim ciele, torują sobie drogę w dół i wcale nie tak, jakbyś sobie tego życzyła. Dobrze znany scenariusz, kilka punktów do odhaczenia – udawało się z poprzednimi, więc z tobą pójdzie równie łatwo. A co, jeśli ty tak bardzo chcesz na dłużej zatrzymać się w punkcie 3. Szyja, bark, ramię, nadgarstek. Niech to będzie cokolwiek. Coś, co sprawiłoby, że poczułabyś się lepiej. Kilka dotknięć w tym miejscu i zgoda na dalsze odkrywanie. Krew biegnie w żyłach szybciej, łączysz uda. Nie tutaj, nie teraz.. I nagość, która jest zupełnie normalna, przyprawia cię o wstyd. Dajesz sobie czas, wypuszczasz z ust powietrze, zagryzasz wargę. Czasem do krwi. Pozbawiasz się poczucia, że robisz coś wbrew sobie. Rozluźniasz nogi, zabierasz zaciśnięte palce z obcego nadgarstka. Oddajesz się w całości, ale tłumaczysz sobie, że to na dziś, na godzinę. Weźmiesz rzeczy, wyjdziesz i będzie po staremu. Zapomnisz, weźmiesz kąpiel. Zetrzesz gąbką zapach, utorowaną trasę na podbrzusze. Usuniesz ślady, żeby być czystą na następny raz. Być tak samo ładnie ubraną, umalowaną, uczesaną, dać sobie postawić piwo. Miło jest żyć wygodnie.

Dodaj komentarz